Pamiętam z ubogich lat 80. wyprawy z Wrocławia, do Kowar. Jakoś się kupowało w fabryce resztki włóczki wełnianej. Z tych kolorowych, bardzo grubych nici dziewczyny dziergały na drutach swetry. W tedy noszenie takiego swetra i długiej brody u mężczyzn, było swoistym dress codem, świadczącym o przynależności do opozycji.